Prawa Autystycznego Ucznia

Gdyby tak wziąć i przyłożyć podstawowe prawa człowieka do szkół (a nawet przedszkoli...) mogłoby zrobić się nieprzyjemnie.
Niewątpliwie, kiedy wspominam moją podstawówkę, robi mi się nieprzyjemnie. Gdyby nie trzecia klasa, nie miałabym literalnie ani jednego, dobrego doświadczenia z ośmiu lat edukacji. A musicie wiedzieć, że kiedy poszłam do szkoły, nie miałam jeszcze ukończonych nawet sześciu lat. I niestety oznacza to tylko tyle, że koszmar zaczął się bardzo wcześnie i już jako małe dziecko doświadczyłam naprawdę nieludzkiej przemocy. Często słyszę, że mój autyzm nie jest prawdziwy, że co ja tam wiem o rozwoju w spektrum skoro mówię, jestem sprawna intelektualnie, ośmieliłam się zrobić doktorat a co najgorsze - mam dzieci i one chyba nawet całkiem nieźle sobie w tym życiu radzą. 


A ja na to odpowiadam: jestem pewna, że na dzieciństwo byście się ze mną nie zamienili. I nie, nie mówicie mi, że każdego w szkole spotykają trudności. Być może. Ale nie każdy doświadcza codziennego koszmaru w którym jego elementarne, podstawowe prawa człowieka są łamane w sposób, który trudno do czegokolwiek porównać.
Zakończyłam edukację w podstawówce dokładnie w 1992 roku. Trzydzieści dwa lata temu. Czaicie? Dzieci, które urodziły się w dniu ukończenia przeze mnie szkoły dziś mogą mieć dzieci, które idą do szkoły. Kupa lat. 


Tymczasem, kiedy rozglądam się dookoła, kiedy rozmawiam z dziećmi i młodzieżą widzę, jak niewiele się przez te trzy dekady zmieniło.
Przygotowując się do kampanii #WłasnePotrzebyWspólnePrawa postanowiłam poświęcić trochę uwagi temu, jak programowo chronimy prawa autystycznych uczniów w szkołach. O zgrozo mój pierwszy wniosek jest taki, że nie chronimy praw uczniów w ogóle. To oznacza, że jeżeli uczniowie albo ich rodzice sami sobie o ochronę nie zadbają, to będzie mogło zadziać się cokolwiek.
Szanse, że uczeń autystyczny sam się obroni są niższe, niż w wypadku przeciętnego dziecka. Prawdopodobieństwo, że rodzice będą skuteczni, również jest nieporównywalnie mniejsze, bo kiedy w Polsce masz autystyczne dziecko, podlegasz niewyobrażalnej presji społecznej, która potrafi skutecznie odebrać zdolność do ochrony własnego dziecka. 


Nie jestem specem od prawa szkolnego, ale potrafię kilka rzeczy.
❗Potrafię odróżnić prawa ucznia, wynikające z podstawowych praw człowieka od zadań szkoły. Tak, tak. Zrobiłam sobie przegląd statutów placówek dedykowanym autystycznym uczniom i zdjęła mnie groza. Okazuje się, że to, co należy do zadań szkoły zostało mianowane prawem ucznia! Jak w tych warunkach cokolwiek chronić, czegokolwiek wymagać? 


Drodzy rodzice, drodzy specjaliści, drogie osoby uczniowskie!
❗Jeżeli Wam mówią, że macie prawo do "należycie/właściwie zorganizowanego procesu edukacji" to jest to bullshit.
To jest zadanie szkoły, a wręcz jej zakichany obowiązek a nie Wasze prawo. Kiedy dorosły idzie do pracy, to jego pracodawca ma obowiązek zorganizować mu szkolenie BHP i jeżeli się z tego nie wywiąże, to czeka go kara. To nie pracownik ma prawo do szkolenia BHP, lecz pracodawca ma obowiązek to szkolenie przeprowadzić. I tak samo - szkoła ma obowiązek zapewnić każdemu dzieciakowi edukację na miarę potrzeb. Przerzucanie tego obowiązku na stronę praw uczniowskich jest absurdalne, niebezpieczne i szkodliwe.
❗Zapisy statutowe mówiące o prawie ucznia do ochrony przed przemocą, do zapewnienia nietykalności czy ochrony godności są równie absurdalne. Obowiązkiem nauczycieli jest chronić dzieci. Za bezpieczeństwo, nietykalność i godność dzieci odpowiedzialni są dorośli. Jeżeli definiujemy to jako "prawo" dziecka - sygnalizujemy, że są to rzeczy niejako wyjątkowe, do których uczniowie są uprawnieni. Dorosły w miejscu pracy może być uprawniony do założenia związku zawodowego, ale bezpieczeństwo i ochronę godności ma mieć zagwarantowane. Jeżeli ta gwarancja nie działa, pracownik może się bronić na różne sposoby, łącznie z wystąpieniem na drogę sądową.
Uczeń ma mieć dokładnie tak samo zagwarantowane to, że nikt w szkole nie będzie się nad nim znęcał.
Tymczasem - w tych samych szkołach, które dają uczniom łaskawie prawo do godności i bezpieczeństwa, wprowadza się zasady dotyczące przytrzymania (definiowane jako "częściowe pozbawienie możliwości poruszania się) unieruchamiania (definiowane jako "całkowite pozbawienie możliwości poruszania się) i izolowania. Co więcej - cała masa statutów zawiera zapisy o możliwości stosowania metod awersyjnych wobec dzieci. Wyjaśniam - metody awersyjne to takie, które mają być dla dziecka nieprzyjemne, bolesne. Ich celem jest skojarzenie niepożądanego zachowania z nieprzyjemnym bodźcem i skłonienie tym samym dziecka do unikania zachowania, które z nieprzyjemnością będzie skojarzone. Przykłady "technik awersyjnych" stosowanych wobec autystycznych uczniów:
- smarowanie twarzy nieprzyjemnymi dla dziecka substancjami;
- polewanie zimną wodą;
- dotykanie zabawką "rażącą" prądem o minimalnym napięciu;
- kłucie, szczypanie;
- chlapanie wodą na twarz;
- podsuwanie bardzo nieprzyjemnego zapachu;
- wywoływanie tuż przy uchu bardzo głośnego dźwięku;
I inne. Tyle, ile fantazja przyniesie.
Ale uczeń ma prawo do bezpieczeństwa i godności. Nie zapominajcie (ironia).
❗Prawo do korzystania z poradnictwa pedagoga szkolnego i psychologa. To jest więcej, niż absurd. Szkoła ma ustawowy obowiązek organizować pomoc psychologiczno - pedagogiczną i nikt, nikomu moi mili, łaski nie robi.
Mogłabym tak wymieniać godzinami. Uczniowie mają prawo korzystać z Dóbr Szkoły (zapis autentyczny). Do życzliwego traktowania. Do bycia zapoznanym z systemem oceniania. Ba. Wg niektórych statutów mają prawo poznać... statut.
To jest stawianie świata na głowie.
Prawa ucznia powinny korespondować z podstawowymi prawami człowieka.
📌 Uczeń autystyczny winien mieć zatem prawo do równego traktowania. Nie może być dyskryminowany ze względu na swój neurotyp. To oznacza, że jeżeli uczeń nieautystyczy nie może zostać jakoś tam potraktowany w szkole - tak samo, nie wolno postąpić w ten sposób wobec dziecka w spektrum. Mam nadzieję, że to jest zrozumiałe.
📌 Uczeń autystyczny ma prawo do swojej tożsamości. Tak, dokładnie tak. Niedopuszczalne powinno być ukrywanie przed dzieckiem jego kondycji rozwojowej. Jeszcze bardziej niedopuszczalne jest budowanie fałszywych i krzywdzących tożsamości. Autystyczne dziecko to nie jest "ten z orzeczeniem" albo "umiarek" czy "znaczek". Serio, tak nazywane są dzieci autystyczne w szkołach machających statutami z "prawem do godności".
📌 Uczeń autystyczny ma prawo do bezpiecznego kontaktu z rodzicami. Nauczyciele wywierający presję na rodziców, żeby karały dzieci za "przewinienia" w placówce - naruszają podstawowe prawa dziecka. Nauczyciele straszący dzieci, że "pójdą do ośrodka", "już matki nie zobaczą", "zadzwonimy do ojca" itp. - naruszają podstawowe prawa dziecka. Co więcej - ostatnie powinno być w zasadzie kwalifikowane jako okrutna przemoc emocjonalna i skrupulatnie karane. Nie jest.
📌 Uczeń autystyczny ma prawo wyrażać swoje zdanie, opinie, posiadać swoje poglądy. Nawet, jeżeli są one niewygodne dla otoczenia. Oczywiście nauczyciel ma prawo edukować dziecko w zakresie sposobu wypowiadania się, ale nie ma prawa podważać treści istotnych dla dziecka. Jeżeli uczeń autystyczny (a tak naprawdę - jakikolwiek) mówi, że dzwonek w szkole to rzeźnia dla jego mózgu, to ma do tego prawo. Oczywiście dyrektor może olać potrzeby uczniów (nagminne wszakże). Ale nie ma prawa twierdzić, że te potrzeby są bezzasadne.
📌 Uczeń autystyczny ma prawo decydować o swoim wyznaniu. Tak, tak - gwarantuje to Konwencja Praw Dziecka. Chroni ona także prawo rodziców do ukierunkowywania dziecka w tymże jego prawie. Ale nikomu nie daje prawa do zmuszania autystycznego dziecka, by uczestniczyło w dowolnych przejawach kultu religijnego na terenie szkoły. Wielu autystycznych uczniów nie identyfikuje się z żadną religią. Logiczne umysły często nie radzą sobie z duchowym aspektem życia. I mają do tego święte prawo.
📌 Autystyczny uczeń ma zagwarantowane Konwencją Praw Dziecka prawo do ochrony prywatności. Wywoływanie ucznia z lekcji "Igor masz zajęcia z psychologiem" to naruszanie praw dziecka.
📌 Autystyczny uczeń ma prawo do wypoczynku. To oznacza, że szkoła ma obowiązek zapewnić mu do tego wypoczynku warunki zgodne z jego potrzebami. Zamykanie w klasie czy izolatce nazywanej pokojem wyciszeń ucznia, który potrzebuje pobiegać i pokrzyczeć, żeby odpocząć jest sadystycznym znęcaniem się nad dzieckiem. I w drugą stronę - zmuszanie do "socjalizacji" dziecka, które odpoczęłoby chętnie w przytulnym kąciku z poduszkami i muzą, albo chociaż w cichej bibliotece - jest również okrucieństwem. Wypoczynek jest prawem dziecka a nie łaską dorosłych. 


Mogłabym tak dalej i dalej...
Dobrego dnia. 

Używamy plików cookies
Preferencje plików cookie
Poniżej możesz znaleźć informacje o celach, do których my i nasi partnerzy używamy plików cookie i przetwarzamy dane. Możesz skorzystać z preferencji dotyczących przetwarzania i/lub poznać szczegóły na stronach internetowych naszych partnerów.
Analityczne pliki cookie Wyłącz wszystkie
Funkcjonalne pliki cookie
Inne pliki cookie
Używamy plików cookie do personalizowania treści i reklam, udostępniania funkcji mediów społecznościowych i analizowania naszego ruchu. Dowiedz się więcej o naszej polityce plików cookie.
Rozumiem Szczegóły
Cookies